6 listopada 2013
Zgodnie z wczorajszą obietnicą, dodaję dziś wpis na temat weekendowej wycieczki do Nałęczowa. Postanowiliśmy pojechać inną, nieznaną dotąd trasą i… oczywiście się zgubiliśmy. Musieliśmy pokonać kilka kilometrów polnymi drogami.
W Pałacu Małachowskich oprócz kawiarni znajduje się także muzeum Bolesława Prusa.
Z Nałęczowem kojarzy się wiele dobrych wspomnień i mnóstwo rodzinnych anegdot. Gdy wśród znajomych ktoś rozpoczyna temat Nałęczowa, skupiam ich uwagę jednym zdaniem. „Ile tam mojej krwi się przelało” – oświadczam poważnym tonem, a w ich oczach tli się przerażenie. I wtedy mogę wyjaśnić, że 3 może 4-letnia Wenus z każdą wizytą w tym miejscu zdobywała nową „pamiątkę wojenną” w postaci siniaków i strupów na kolanach. Tata psikał rany żółtym spray’em, którego nazwy nie pamiętam, obiecując, iż tym razem na pewno nie będzie bolało. No cóż… zawsze mu wierzyłam ;)
To miejsce jest moim ulubionym 2 w 1, dlatego polecam je miłośnikom wody mineralnej oraz czekolady. Po słodkościach można udać się na rowerową przejażdżkę, by zrzucić kilka deko ;)
W Nałęczowie jest mnóstwo wiewiórek, które są oswojone. Niestety w ostatni weekend nie spotkaliśmy ani jednej. Może już zapadły w zimowy sen?
W niedzielę odbywały się tu targi starości. Naprawdę można było znaleźć perełki.
Anegdota nr 2, którą mogę Wam zdradzić jest związana z Muzeum Stefana Żeromskiego. Byliśmy wtedy z rodziną brata mojej mamy i dziadkami. Ot, taki rodzinny wyjazd, którego pewnie nikt by nie zapamiętał, gdyby nie jeden fakt. Po godzinie 17 wracaliśmy do samochodu. Nagle usłyszeliśmy siłowanie się z furtką i prośbę o pomoc. W muzeum została „uwięziona” kobieta, no może nie w muzeum, ale jego części zewnętrznej – ogrodzie.
Na początku mój tata myślał, że bramka się zatrzasnęła, ale próby wydostania się przez furtkę okazały się być daremne. Była bowiem zasunięta. Chyba nie muszę zapewniać jak bardzo byliśmy zdezorientowani. Tata i wujek pomogli kobiecie przejść przez płot. Jestem ciekawa czy pamięta ona tę sytuację ;)
Niestety, w niedzielę muzeum było zamknięte. Na pocieszenie mogę dodać, że nie słyszeliśmy głosów wołających o pomoc.
Na koniec polecam wszelkie słodkości z cukierni Pawłowski. Smak lodów, które możemy tu kupić zajmują w mojej subiektywnej ocenie 2 miejsce.
Tagi: Nałęczów, odpoczynek, park, weekend, wizyta, wycieczka
© 2025 WenuS lifestyle, blog lifestyle lifestylowy | Theme by Eleven Themes
Nałęczów to piękne miasto. Byłam tam ostatnio 4 lata temu w wakacje. Ale widzę, że i jesienią jest tam równie ładnie. Pamiętam, że obok tego parku lub nawet w parku była pijalnia gorącej czekolady. Ciekawe czy nadal tam jest. Nigdy nie piłam tak dobrej (i tak drogiej :D) czekolady jak tam :D ale było warto :)
W parku jest pijalnia czekolady (Wedel) w Domu Zdrojowym. W poście jest zdjęcie – niezbyt dobrze widać napis „pijalnia czekolady”. Pewnie dlatego nie zauważyłaś ;)
Aaaa, już widzę :D
Wspomnienia są bardziej czytelne niż konkretne obrazy :) dlatego budynek na zdjęciu nie przyciągnął od razu mojego wzroku. :) no teraz to mi się już zupełnie miło zrobiło, muszę znowu odwiedzić Nałęczów.
Bardzo lubię Nałęczów, niezwykle malownicze miejsce!
pięknie tam! nigdy w Nałęczowie nie byłam :)
ale fajny ten targ!
Wspaniałe widoki! Zakochałam się w Twoich włosach! Też chciałabym zahodować taką długość :<
Dziękuję ;* miałam około 10 cm dłuższe, ale musiałam ściąć końcówki, bo były zniszczone ;/
rany jak tam jest pięknie<3
masz piękny płaszczyk, dawno nie widziałam takiego koloru:) ślicznie Ci w nim:)
Uwielbiam Nałęczów! Promieniejesz!
Gosia
oo byłam tam :) pięknie jest!